Twórca artykułu: Maciej Oniszczuk - Partner zarządzający kancelarią Oniszczuk & Associates
Spółki za granicą zakładam od 12 lat i widziałem klientów z setkami różnych problemów. Przez te lata założyłem dla nich setki spółek od kasyna w Curacao po holdingi w Hongkongu. Mimo tego najczęściej odbieram telefony w których słyszę zapytanie: „Chcę przenieść firmę za granicę żeby płacić mniejsze podatki, co mi Pan poleca?” Takie rozmowy odbywam codziennie. W większości nie mogę im pomóc, gdyż tradycyjna optymalizacja podatkowa odeszła do przeszłości. Mimo tego zakładamy więcej spółek niż kiedykolwiek. Dlaczego?
Na początek trzeba wyjaśnić co się stało z optymalizacją podatkową. Zasadą jest, że jeśli posiadamy polską rezydencję podatkową to od naszych dochodów zapłacimy PIT w Polsce. Jest to niezależne od tego w jakim zakątku świata znajduje się nasza firma. Rezydentem w Polsce jest osoba, która w Polsce mieszka co najmniej pół roku lub posiada tutaj centrum interesów życiowych (np. dom rodzinny). Optymalizacja była wyjątkiem od tej zasady, pozwalającym zmniejszyć podatek PIT. Do tego wykorzystywano luki w umowach między państwami. Tak było np. z Cyprem do 2013 roku czy z Maltą. Aby optymalizacja była legalna, konieczne było uzyskanie interpretacji indywidualnej z Urzędu Skarbowego.
1. Przedwczesny pogrzeb optymalizacji podatkowej
„Wiadomość o mojej śmierci była mocno przesadzona” miał powiedzieć Mark Twain prostując swój nekrolog. Podobnie sprawa ma się z optymalizacją podatkową, która będzie istnieć póki będą istnieć podatki.
Moi przyjaciele z Cypru zwykli mówić, że Polacy mieli najbardziej preferencyjne zasady opodatkowania. Zgodnie z umową pomiędzy naszymi krajami wystarczyło być dyrektorem tamtejszej spółki i podatek PIT od tego dochodu spadał legalnie do zera. Od tego czasu jednak wiele się zmieniło. Pojawiły się dwa tajemnicze skróty: GAAR i CFC. GAAR to klauzula obejścia prawa podatkowego wprowadzona w 2016. Pozwala ona skarbówce podważać takie działania, które choć legalne, zmierzają wyłącznie do obniżenia podatku bez realnego celu biznesowego. Natomiast skrót CFC oznacza zagraniczną spółkę kontrolowaną. Jeśli rezydent polski ma w niej określoną liczbę udziałów lub kontrolę i jeśli taka spółka jest pasywna to może być obciążona podatkiem dochodowym w Polsce.
Obie klauzule zatkały większość najprostszych optymalizacji podatku PIT. Dodatkowo coraz trudniej jest uzyskać urzędową interpretację potwierdzającą legalność danego schematu. Tanie interpretacje zastąpiono bowiem drogimi opiniami zabezpieczającymi.
Mimo tego optymalizacja podatkowa ma się dobrze. Upodobniła się do mechanizmów stosowanych od lat przez najbogatszych w rozwiniętych krajach zachodnich. W końcu u nich gospodarka rynkowa działa od setek lat, a w naszym kraju ma dopiero 40 lat. Jakie to mechanizmy? Zdradzę Wam powszechnie znany otwarty sekret. Bogaci nie płacą podatku PIT. A na pewno Ci, którzy są rezydentami niezbyt przyjaznych podatkowo krajów. Jak to robią?
Takie osoby korzystają za to szeroko z kart firmowych swoich firm, a wydatki wrzucają w koszty. Często korzystają też z kapitału dłużnego w postaci pożyczek. Takie pożyczki mogą być potem refinansowane przez długie lata. Jeśli jednak chcą zoptymalizować swój podatek to korzystają z dwóch sposobów:
Pierwszy z nich to po prostu zmiana rezydencji podatkowej i ucieczka spod władzy polskiego fiskusa.
Tradycyjnie sposób ten dotyczył zazwyczaj multimilionerów, a kierunkiem przeprowadzki było Monako lub Szwajcaria. W tym drugim kraju można nawet negocjować z danym kantonem stawkę swojego podatku.
Sytuacja zmieniła się drastycznie po pandemii COVID-19. Upowszechnienie się pracy zdalnej uświadomiło wielu dobrze zarabiającym specjalistom, szczególnie z branży IT, że mogą pracować z dowolnego miejsca na świecie. Jeśli do opcji zamienienia śniegu w zimie na piasek na plaży dodamy możliwość legalnego obniżenia podatków to wybór wydaje się oczywisty.
Kraje takie jak Cypr, Malta, Portugalia czy nawet Rumunia wprowadziły korzystne przepisy dla nowych rezydentów. Procesu tego nie zatrzymał dziurawy exit tax czyli podatek od zmiany rezydencji. W dniu 7 października 2020 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Bydgoszczy w orzeczeniu sygn. I SA/Bd 375/20 stwierdził bowiem, że przepisy tzw. exit tax nie powinny dotyczyć osób fizycznych.
Przykładowo: jeśli dobrze zarabiający programista chciałby zacząć programować pod palmami, może zmienić swoją rezydencję podatkową na Cypr spędzając tam jedynie 60 dni w roku i nie posiadając innej rezydencji. Wtedy prowadzona przez niego jednoosobowa spółka LTD może zejść z podatkiem w ramach IP BOX do 2 %, a dywidenda dla udziałowca jest zwolniona od podatku. Oznacza to, że globalne opodatkowanie dochodu naszego informatyka wyniesie 2 %.
Drugi sposób to stworzenie tradycyjnej struktury, gdzie spółki operacyjne transferują zysk w górę drabiny do spółek holdingowych.
Rolą takie spółki jest jedynie bycie udziałowcem w innych spółkach. Tworzy się je tradycyjnie w kraju oferującym takim spółkom szczególne warunki podatkowe tzn. zwolnienie z podatku zysków kapitałowych czy dochodu z IP. Beneficjent może potem pośrednio korzystać ze środków takiej spółki np. reinwestując je w kolejne projekty.
Podczas rozmów z moimi klientami często widzę ten sam schemat. Firma narodziła się z niczego w biednej Polsce i ciężką pracą założycieli rozrosła się do rozmiaru, gdzie większość przychodu generują rynki zagraniczne. Nagle okazuje się, że operowanie z poziomu polskiej firmy, która często jest dalej JDG, nie ma żadnego uzasadnienia. Założenie spółki operacyjnej poza Polską pozwoli na podniesienie prestiżu oraz da możliwości ułożenia podatków tak, że nie będzie potrzeby wyprowadzania zysków z Polski. Będą one przecież generowane na rynkach zagranicznych, a w Polsce pozostanie niezbędna infrastruktura jak magazyny czy produkcja.
2. Optymalizacja ryzyka – co to takiego?
Drugi z powodów dla zakładania spółek to szeroko pojęta optymalizacja ryzyka. Jest to kategoria obejmująca nie tylko ochronę majątku przed roszczeniami, ale także ryzyko związane np. z niepewnością prawa w Polsce co do konkretnego sektora jak kryptowaluty czy suplementy czy ograniczenia na docelowym rynku wobec zewnętrznego podmiotu mające chronić lokalny rynek (np. w transporcie na terenie Niemiec).
Najczęściej klienci inwestują w ochronę majątku osobistego czy firmowego przenosząc go na zagraniczny podmiot czy konto, często anonimowe. To działa jak polisa ubezpieczeniowa. Żelazną zasadą jest bowiem oddzielenie majątku biznesowego od prywatnego i maksymalna ochrona tego drugiego. Dlaczego?
Podam przykład. Wielu z Was zna sprawę firmy Drutex. Producent okien o miliardowych przychodach trafił na pierwsze strony gazet z powodu wewnętrznego konfliktu w rodzinie założycieli. Dlaczego do niego doszło? Okazało się, że w firmie o takiej skali 75 % akcji pozostawało we wspólności małżeńskiej założycieli. Gdy doszło pomiędzy nimi do konfliktu rzuciło to cień na dalsze funkcjonowanie całej spółki.
Każdy biznes wiąże się z przecież z ryzykiem. Ryzyko roszczeń cywilnych, karnych czy nawet rodzinnych podczas rozwodu. Dodatkowo pandemia COVID-19 pokazała, że nawet najbardziej stabilna firma może nagle utracić przychód, a właściciel stanąć przed wizją bankructwa. Do tego dochodzą nowe mechanizmy prawne w Polsce pozwalające na konfiskaty poza kontrolą sądu. To dobitnie uświadomiło klientom potrzebę ochrony ich majątku, przez co spółki czy fundacje zagraniczne stały się jeszcze bardziej pożądane. Wtedy ich osobisty majątek wynosi 0. Ewentualna porażka biznesowa przestaje spędzać sen z oczu. To samo dotyczy np. majątku najlepiej opłacanych menedżerów.
Przeniesienie majątku, w tym nieruchomości, na zewnętrzny podmiot pozwala także zaplanować sukcesję w firmie w sposób dużo bardziej elastyczny. Aktywa przeniesione np. na fundację nie wchodzą bowiem do masy spadkowej. W statucie fundacji można wtedy zapisać, że z trójki dzieci jedno przejmuje firmę, a pozostałe mają prawo do pensji.
W efekcie dochodzi do sytuacji jak wtedy, gdy nasza polska miliarderka Dominika Kulczyk przegrała z jedną z lokalnych gazet proces o zniesławienie. Następnie komornik nie znalazł na polskich kontach młodej miliarderki 8 tyś złotych na pokrycie kosztów przegranego przez nią procesu i sprawę umorzył. Nie kłóci się to z faktem, że kontroluje ona za pośrednictwem sieci spółek wielomiliardowe aktywa.
Inny częsty powód to wejście na zagraniczny rynek, który jest lukratywny, ale hermetyczny. Takie rynki, choć formalnie otwarte, są często zwyczajnie praktycznie niedostępne dla polskiego podmiotu. Tak jest np. w USA gdzie mamy zupełnie inny system bankowy i prawny. W Niemczech czy Francji w branży TSL polskim firmom utrudnia się działanie. Natomiast założenie niemieckiej spółki przez polskich udziałowców zwraca się już przy kilku mandatach za kabotaż. Pozwala to także na ominięcie unijnych przepisów z pakietu mobilności oraz delegowania pracowników. Wiele fortun powstało, kiedy produkty produkowane w Polsce były sprzedawane przez zachodnią firmę z zachodnią marżą. Znam też przypadki spółek szwajcarskich sprzedających zegarki czy czekoladki produkowane w Azji czy Europie Wschodniej.
Mamy też tzw. ryzyka regulacyjne. Znam wielu klientów z branży IT zarabiających przez strony internetowe – oni mogą operować z dowolnego miejsca na świecie, często omijając ryzyko czy ograniczenia narzucane przez polskie czy europejskie prawo np. RODO. Podobnie będzie z branżą kryptowalut – spółka w tej branży może operować z dowolnego miejsca na świecie, nawet jeśli founder jest Polakiem. Są przecież kraje które oferują regulację dużo bardziej kompleksową i pewną niż polskie przepisy. Taka spółka np. w UK czy USA będzie też zdecydowanie bardziej interesująca dla inwestora niż jej polski odpowiednik. Odbije się też to na jej wyższej wycenie.
Maciej Oniszczuk
- Partner zarządzający kancelarią Oniszczuk & Associates